Życzenia na sznurku, czyli krótka instrukcja, jak sprawić, żeby się spełniły!

dnia

Wertując informacje na temat staropolskich obrzędów doszłam do kojących wniosków. Chociaż z technologicznego punktu widzenia świat poszedł do przodu, a życie wyraźnie przyspieszyło, ludzie są prawie tacy sami. Niezależnie od tego, jak bardzo wierzymy w to, co widzimy i co da się naukowo wytłumaczyć, bardzo potrzebujemy znaków, obrzędów, łuski z karpia w portfelu i szampana na rozpoczęcie Nowego Roku.
Sama wierzę w to, że 31 grudnia można magicznie zakończyć stare sprawy, aby 1 stycznia zacząć wszystko od nowa, ze świeżym spojrzeniem i zdrowym, zimowym dystansem do minionego roku. Od kiedy nauczyłam się pisać tuż przed Nowym Rokiem przygotowywałam długą listę planów i marzeń, które miały się zrealizować w ciągu następnych 365 dni. Plany noworoczne jeszcze przed końcem stycznia przegrywały z szarą rzeczywistością, a wielkie marzenia pękały jak bańki mydlane pod ciśnieniem końca semestru. Wszystko zmieniło się kilka lat temu, kiedy wpadłam na pomysł, jak pomóc szczęściu. Organizowałam imprezę sylwestrową, a ponieważ miałam za sobą wyjątkowo ciężki rok, postanowiłam, że następny powinnam porządnie zaczarować zanim na dobre się zacznie. Wprowadziłam kolorystyczny dress code – zgodnie z zasadą, że każdy kolor wnosi do naszego życia inne wartości, moi goście przywdziali na siebie zestawy odpowiadające ich osobistym potrzebom. Niektórzy wyglądali jak choinki, choć zdecydowanie dominowały wszystkie odcienie różu. Cóż się dziwić, róż to miłość, a miłość to esencja życia! Poprosiłam gości, żeby każdy przyniósł ze sobą balonik wypełniony helem. Tuż przed dwunastą pisaliśmy listy noworocznych życzeń, które przyczepialiśmy do swoich baloników i wysyłaliśmy hen, w kosmos, do natychmiastowej realizacji. I tak powstała nasza tradycja Balonowania Życzeń Noworocznych. Jak dotąd odnotowujemy podejrzanie wysoką skuteczność naszej metody!

W tym roku balonowaliśmy w wigilię Trzech Króli. Było kilka dodatkowych atrakcji, z których największą okazała się awaria wodociągu na Berezyńskiej i oczywiście butla z helem. Jeśli nie próbowaliście jeszcze śpiewania kolęd na helu, cóż, mogę Wam tylko powiedzieć, że to naprawdę rewelacyjna terapia antystresowa! Do dziś boli mnie brzuch od ataku śmiechu, który trwał godzinę, bez przerwy! Rok nie mógł się zacząć bez chińskich ciastek z wróżbą. Nie chciałam przybijać moich gości pompatycznymi myślami mistrza Yody, więc tym razem ciasteczka zawierały mądrości Joanny Krupy („tfoje oszy som hipnotajzin…”) – czytane piskliwym głosem myszki Mickey, bezcenne!
Ciastka zrobiłam zgodnie z instrukcjami pewnej Chinki prosto z youtube, poniżej instrukcje.
Technikę mogłam kiedyś przećwiczyć do bólu – będąc częścią Granic Smaku wyprodukowałam pięćset ciastek w jedną noc. Ostrzegam, pięćset to nieco za dużo jak na pierwszy raz, na początek zróbcie dwadzieścia pięć do trzydziestu, bo tyle powinno Wam wyjść z mojego przepisu biorąc pod uwagę dziesięcioprocentowe straty (wersja optymistyczna).

Chińskie ciasteczka z wróżbą

ubijam 2 białka z dużych jaj i gdy będą już sztywne, dodaję 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego i 1/2 łyżeczki ekstraktu migdałowego (u nas raczej dostępny aromat, wtedy można dodać o połowę mniej), 3 łyżki oleju roślinnego, 8 łyżek mąki pszennej, 1,5 łyżeczki skrobi kukurydzianej, 1/4 łyżeczki soli, 8 łyżek cukru, 3 łyżeczki wody;
miksuję dokładnie;
nagrzewam piekarnik do temp. 170-180 st C (pieczenie góra-dół, bez termoobiegu)


rozsmarowuję cieniutkie (prawie przezroczyste) placuszki w kształcie koła na macie silikonowej (niestety papier do pieczenia się nie sprawdził, mata silikonowa gwarantuje, że placuszki odkleją się bez problemu), piekę, aż boki będą lekko brązowe – ciastka nie powinny być klejące, bo nie wyschną, ta technika wymaga paru ofiar i kilku poparzeń, ale po którymś nieudanym ciastku można załapać, który moment na formowanie ciastka jest najlepszy – w moim piekarniku 5 minut absolutnie wystarczy.

wyjmuję placuszki z piekarnika, mam chwilę na formowanie ciastek, bo szybko zastygają (a zbyt suche placuszki nie dają się już formować). Do każdego placuszka wkładam złożoną kilkukrotnie wróżbę, składam placuszek jak pierożek na pół, po czym zginam podstawę ciastka na pół na brzegu szklanki (nadaję klasyczny kształt chińskiego ciastka),

wkładam gotowe ciastko do formy na muffiny lub ramekina, żeby ciastko utrzymało kształt – po 2-3 minutach jest gotowe.

Jeśli ciastko jest lekko kleiste, a mimo to udało się uformować właściwy kształt, można je dosuszyć na kaloryferze.
Nasze noworoczne spotkania to również miła okazja do zjedzenia innych rzeczy. Z doświadczenia wiem, że im więcej dzieci, zamieszania i atrakcji, tym bardziej sprawdzają się drobiazgi na jeden kęs. Niestety nie zdążyłam wszystkiego uwiecznić, bo znikało z prędkością światła, ale zapewniam, że imprezę dla trzydziestu osób da się zorganizować w 2 godziny, pomimo braku bieżącej wody, korzystając z jednej pary rąk i domowych zapasów.

W ekspresowym czasie powstała góra bananowych cupcakes czyli muffinek z cytrynowym kremem, stos warszawskich zapiekanek i rolowane tortille z tego, co akurat było w lodówce. Bardzo dziękuję wszystkim moim przyjaciołom za prawie stuprocentową obecność i… baniaki z wodą! Mam teraz zapas na cały rok!

5 komentarzy Dodaj własny

    1. Nina pisze:

      no ale co, naprawdę działa? życzenia się spełniają? miałabym kilka takich do spełnienia 🙂

      1. Ola pisze:

        Działa, działa! Trzeba tylko pamiętać, co się zapisało na tej kartce…!

Dodaj komentarz